umiesz liczyć licz na siebie

Widzisz stary, niestety takie jest życie: umiesz liczyć licz na siebie. Często mi zarzucano że mam tylko 2 przyjaciół. Tak ale to dużo. Bo PRZYJACIEL to nie kolega. Nie spotykam się z nikim innym, bo nie potrzebuję, grunt to znaleźć kogoś komu jak pomożesz to wiesz że on też ci pomoże i postawi to piwo czy co tam mówiłeś Das Umiesz liczyć licz na siebie ist ein innovatives Produkt, das sich durch seine einzigartige Kombination aus Leistung , Design und Funktionalität auszeichnet. Es wurde entwickelt, um den Bedürfnissen unserer Kunden angemessen zu werden und bietet eine Palette von praktischen Funktionen, die Ihnen helfen, Ihre Arbeiten effizienter und Wtedy zrozumiałem, że przysłowie: „Umiesz liczyć? To licz na siebie” ma również swoje zastosowanie w sporcie – opowiada Dariusz Witek. Obecnie sportowiec-ratownik ze Staszica upodobał sobie nordic walking. To forma rekreacji polegająca na marszach ze specjalnymi kijami, wymyślona w Finlandii w latach 20. W tym tygodniu Sejm ma się zająć rządowym projektem ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym. Dzięki niej banki będą mogły pożyczać pieniądze seniorom, a ci nie będą musieli ich zwracać. Bankom, a ściślej tym, którzy trzymają w nich swoje oszczędności, nie stanie się jednak żadna krzywda. W powiedzeniu „Umiesz liczyć? Licz na siebie” zdecydowanie zmieniłbym odpowiedź i wskazał na opiekuna Maryi. Nie zważając na kpiny, wziął pod dach kobietę w ciąży, czym wystąpił przeciwko obyczajom i… tym samym pokazał charakter. Otrzymał konkretne zadanie: miał wychować Syna Boga, by ten wyszedł na ludzi. nonton alice in borderland season 2 episode 1. Ewentualnie na inne Wiedźmy, bo moje są niezawodne. Szalenie mi się zawsze podobała Honoratka z ” Czterech Pancernych”, która kandydata na narzeczonego, siłacza Gustlika, przytomnie odpytała: „A z czego to pan Gustlik zamiarują rodzinę utrzymać? Bo generałem to pan Gustlik nie zostaną..” I dopiero po deklaracji, że w cywilu to Gustlik jest kowalem spojrzała na jego zaloty przychylnym okiem. No takie to były czasy, że obowiązek utrzymania rodziny spoczywał na męskich barkach i biada tej, dla której ładne liczko było ważniejsze od siły owych barków a nie miała bogatego tatusia. Zmieniły się czasy, zmieniły obyczaje. Dzisiejsze Honoratki kończą szkoły, idą do pracy i do kwestii finansowych podchodzą znacznie mniej ostrożnie. Niesłusznie. I nie chodzi mi o to żeby zaraz koniecznie szukać narzeczonego milionera, choć kiedyś miałam takie marzenia, ale tych milionerów, i do tego szczodrych i zakochanych, jak na lekarstwo. Poza tym, w wieku dorosłym odkryłam, ile satysfakcji daje jednak zarabianie własnych pieniędzy i jaka to wolność. Zakochany milioner byłby miłym dodatkiem, bo czemu nie, ale wiecie jak to z nimi bywa, raz są zakochani bardziej, raz mniej. Natomiast pieniędzy należy pilnować zawsze i wszędzie, a zwłaszcza własnych, zarobionych ciężką pracą. Czytam ci ja bowiem na grupie kobiet 50+ rozpaczliwy post, że oto małżonek, po przepracowaniu przez żonę we wspólnej firmie 15 stu lat, właśnie oświadczył, że ta wspólnota to tak na gębę, w papierach wszystko jest jego i proszę sobie, kochana żono, szukać roboty. I żeby to był pojedynczy przypadek. Skąd. W komentarzach inne kobiety meldują, że tu po 20, tam po 30, gdzie indziej po 25 usłyszały podobne komunikaty, a na dodatek okazywało się, że przez te wspólne lata jakoś zawsze było szkoda za drugą osobę płacić składki, kasa była tak bardziej „pod stołem” i na pracę małżonki w zasadzie nie ma żadnych dowodów. Zgroza. Wyobraźcie sobie siebie, drogie młodsze koleżanki, w podobnej sytuacji. I ręczę, że ci wredni mężowie też kiedyś byli mili i zakochani. I tacy gospodarni, po co płacić żonie ubezpieczenie, w firmie zawsze są pilniejsze wydatki. Do tego dochodzą urocze pomysły o zawarciu rozdzielności majątkowej, bo po co miałaby kochana żona odpowiadać za ewentualne kredyty zaciągane na firmę. A, że po drodze jakoś tak kupiło się działkę na siebie i wybudowało na niej rzekomo wspólny dom, no to są drobiazgi, dżentelmeni o pieniądzach nie mówią. Inne baby to są chytre, ale ty przecież wiesz, kochanie, jak ja cię kocham i co moje to twoje. Do czasu. Nie ufasz mi??! Uff, uff. I czytuję takich smutnych postów setki, a pod nimi setki równie smutnych komentarzy. Zawsze mam ochotę dopisać komentarz, że w takim razie zamiast rozwodu lepiej szybko ugotować małżonkowi grzybową, bo wszystkie grzybki są jadalne, ale niektóre tylko raz w życiu. Zwyczaj polegania finansowego na facecie mamy wdrukowany w geny i wychowanie, i bywa, że to się sprawdza, ale jakby coraz rzadziej. I zawsze pozostaje margines niepewności, że za parę lat będzie mogła na nim polegać już całkiem inna pani. Pieniądze należy mieć własne i programy takie jak „Żony z Miami” o napompowanych botoksem cycatych blondynkach, które złowiły uwędzonego na skwarkę, podstarzałego bogacza z jachtem, uważam za głupie i szkodliwe. To już lepiej obejrzeć „Dziewczyny z Dubaju” jako ostrzeżenie. I uczyć się w szkole zamiast na błędach. Liczba wyświetleń: 546Od kilku dni najbardziej dyskutowanym na “Facebooku” tematem jest rozłam w Stowarzyszeniu Stop NOP. Nie wiem, co się tam dzieje, kto pod kim wykopał dołek i kto w niego wpadł, kto przejął władzę i jakimi metodami i nie zamierzam się tym zajmować. Rozgrywki personalne mnie nie interesują, może mam swoje sympatie, ale pozostanie to moją prywatną sprawą. Czy rozłam mnie zdziwił? Szczerze mówiąc nie za bardzo. A tak naprawdę wszystko to było do nad światem przejęły wielkie korporacje, a my zostaliśmy zdegradowani do roli niewolników. Albo nawet bydła roboczego, lub jak kto woli, szczurów zabijających się w wyścigu po stołki. Mamy pracować, zadowalać się nędznym wynagrodzeniem i nie pyskować. Elity rządzące światem nie potrzebują inteligentnych, samodzielnie myślących, odpowiedzialnych za siebie i asertywnych jednostek. Mamy być nierozgarnięci, posłuszni, niesamodzielni, dziecinni, niezaradni, infantylni, bezrefleksyjnie uzależnieni od autorytetów, a przede wszystkim mamy umierać młodo, żeby nie okradać ZUS-u z jego ciężko zapracowanych pieniędzy (yyyy, chyba ukradzionych, ale nieważne). Dlatego władza bardzo dba o zdrowie naszych pociech i od pierwszej doby ich pobytu na tym padole ładuje wprost do ich krwiobiegu wielkie szpryce najgorszych toksyn i trucizn, jakie są znane nie-ukowcom. Niemowlęta dostają rtęć (nie ma bezpiecznej dla żywego organizmu dawki rtęci), reaktywne biologicznie sole aluminium (które może i jest najpowszechniej występującym na ziemi pierwiastkiem, tyle tylko, że w naturze występuje w zupełnie nieprzyswajalnej przez organizmy żywe postaci), formaldehydu (środka do konserwacji trupów), DNA płodów pochodzących z aborcji rzekomo dokonanej kilkadziesiąt lat temu (trochę tkanek nieświeżego trupa wstrzykniętego wprost do krwi niemowlęcia jeszcze nikomu nie zaszkodziło), trochę wirusów z tkanek zwierząt, na narządach których hodowano bakterie i wirusy chorobotwórcze i wiele innych, odrażających i zabójczo szkodliwych substancji, których długą listę możecie znaleźć na stronie stowarzyszenie, fundacja ani organizacja broniąca obywatela przed pomysłami władzy nie ma prawa istnieć! A jeśli zaistnieje musi być chodzi o stowarzyszenia, fundacje i organizacje to ja jestem za, a nawet jednej strony stowarzyszanie się jest dobrym pomysłem, bo im więcej ludzi działa we wspólnej sprawie tym większą presję mogą wywierać na władzę. Ale z drugiej strony stowarzyszenie ma hierarchiczną strukturę, z grupą, która stoi u steru, a to oznacza, że można na to kierownictwo wpływać, wywierać na nie nacisk, można je szantażować lub przekupić, w końcu można je przejąć w całości zamieniając organizację w kontrolowaną to wiązałam ze Stowarzyszeniem spore przymus szczepień i nakładanie grzywien na rodziców jest niezgodny z polskim i międzynarodowym prawem, z polską Konstytucją i z Kartą praw Pacjenta, to było dla mnie oczywiste, że organizacja broniąca praw obywateli powinna natychmiast złożyć pozew do sądu. Czas mijał, ale działań prawnych wciąż nie było. Kiedy spytałam, dlaczego Stowarzyszenie nie pójdzie do sądu po sprawiedliwość dowiedziałam się, że taka opcja jest rozpatrywana i że prawnicy szukają odpowiednich ale nie jestem w stanie uwierzyć, że profesjonalni prawnicy nie potrafią znaleźć właściwego paragrafu w tak oczywistej sprawie jak jawne łamanie prawa!Zamiast walki w sądzie obserwowaliśmy przez lata niekończące się debaty telewizyjne z gatunku „strzyżono-golono” z udziałem rezolutnych matek i skorumpowanych med-celebrytów, marsze uliczne z udziałem zrozpaczonych rodziców okaleczonych dzieci i niekoniecznie zgodne z prawem hałaśliwe demonstracje pod sądami. Zamiast wywalczyć ostateczne zniesienie przymusu szczepień Stowarzyszenie ograniczało się do instruowania rodziców, w jaki sposób przerzucać się z sanepidem papierami i grać na zwłokę. Nie zauważyłam, żeby zachęcano tam kogokolwiek do dochodzenia swoich praw w sądach lub powiadamiania prokuratury o nagminnym łamaniu prawa przez na czas podjęto skuteczne, sądowe działania przeciw bezprawiu nie byłoby dramatu rodziców z Białogardu ani bezprawnego „aresztowania” noworodka przez szpital na Żelaznej w Warszawie. Nie byłoby kapturowych sądów pozbawiających ludzi praw rodzicielskich z powodu odmowy poddania noworodka nieludzkim szczepieniom i bezsensowym zabiegom, takim jak zmywanie mazi płodowej czy zakraplania oczu środkiem zapobiegającym rzeżączkowemu zapaleniu spojówek (przecież każda rodząca jest badana na nosicielstwo chorób wenerycznych). Nie byłoby policyjnego pościgu za rodzicami, których straszliwą zbrodnią było zabranie swojego własnego, zdrowego dziecka do swojego własnego mogę radzić przerażonym sytuacją rodzicom? UMIESZ LICZYĆ? LICZ NA SIEBIE!!!Rządzące światem elity doprowadziły do tego, że staliśmy się jak dzieci. Niby dorośli ludzie, ale niesamodzielni, niezaradni, stale oglądający się na autorytety, które wiedzą lepiej i na państwo, które odgrywa rolę dużego tatusia. W ogóle nie potrafimy zatroszczyć się o własne sprawy. Liczymy na rząd, na fundacje, policje i inne służby… Potrafimy tylko pytać „kto nas obroni?”, „kto to załatwi?” „kto nas uratuje?”Nikt was nie uratuje! Musicie nauczyć się radzić sobie sami!“Jeżeli ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg pozostał przy życiu” – pisał Fryderyk czekać aż jakieś stowarzyszenie czy fundacja załatwią za was wasze problemy ruszcie zadki i weźcie własne sprawy we własne ręce!Zobaczcie co się dzieje! Kościół zwalcza diabła, ale satanizm staje się główną religią świata. Medycyna zwalcza choroby, ale chorób i zgonów jest coraz więcej. Fundacje walczą z patologią, ale patologia staje się wszechobecna. Oni nie są po to, żeby wam pomagać, lecz po to, żeby z tego chcesz szczepić dzieci? Przestań pytać „kto mi pomoże”! Pomóż sobie i dziecku sam/a! Idź do sądu, walcz i wygraj proces. To cię wyzwoli od niekończących się stresów raz na chcesz chorować? Dowiedz się, jak samodzielnie dbać o zdrowie. Poczytaj o zdrowym odżywianiu, poznaj zioła, zbieraj je własnoręcznie, naucz się robić kosmetyki i mydło. Nie masz czasu? Zamiast siedzieć przed telewizorem i przeżywać fikcyjne życie bohaterów seriali zacznij żyć własnym, pełnym Maria Sobolewska Źródło: Od dwóch lat w Lidze Światowej obowiązuje dziwny i budzący wiele kontrowersji sposób klasyfikowania zespołów. O kolejności w tabeli decyduje większa liczba dużych punktów, a jeśli jest równa - bilans małych punktów (dzieli się zdobyte punkty przez stracone). Na dalszy plan schodzi w tej sytuacji bilans setów, który przez wiele lat był w siatkówce podstawowym kryterium po dużych punktach. Światowa federacja, która przed rokiem wprowadziła nowe przepisy, chciała ograniczyć zespołom możliwość kombinowania i ustawiania wyników. Liczyła także na to, że wymusi na zespołach walkę o każdą piłkę. Słuszny zamysł przerodził się jednak w parodię. Data utworzenia: 16 sierpnia 2006 08:33, aktualizacja: 16 sierpnia 2006 08:34 Pełna treść dostępna jest tylko dla płatnych abonentów abonament Zaloguj sięRejestracja OTWARTA: Tylko do 26 maja 2022 r. do godziny 23:59 trwa nabór uzupełniający do Strefy Inwestorów. Po tym terminie dołączenie do społeczności inwestorów giełdowych nie będzie możliwe (aż do kolejnego naboru). Jeżeli zależy Ci na dostępie do praktycznej wiedzy o inwestowaniu i atrakcyjnych bonusów, to jest to oferta dla Ciebie:Oto, co zyskujesz dołączając teraz do Strefy Inwestorów: Blog inwestorski - najlepsza wiedza i doświadczenia z moich 19 lat nieprzerwanego inwestowania na GPW (analiza rynku i przede wszystkim akcji spółek notowanych na GPW), a w tym: Komentarze giełdowe - omówienie sesji giełdowej - indeksy i wybrane spółki Podsumowanie tygodnia - komentarz weekendowy - zobacz przykładowy wpis Edukacyjny portfel inwestycyjny Strefy Inwestorów – praktyczne przykłady inwestowania w akcje, głównie z GPW w oparciu o analizę wykresów. Edukacyjny portfel "Petard" – praktyczne przykłady inwestowania w akcje spółek z GPW w oparciu o analizę fundamentalną. Wpisy w blogu inwestorskim Ewy Walkowiak "W poszukiwaniu sygnałów" - techniki DiNapoli'ego na GPW. Wpisy w blogu inwestorskim Tomasza Krynickiego "Impuls i korekta" - w poszukiwaniu okazji inwestycyjnych. Wpisy w blogu inwestorskim Rafała Irzyńskiego "Fundamenty i Spekulacja" - w poszukiwaniu okazji inwestycyjnych. Podcast "21% Rocznie EXTRA | Jak inwestować" - Paweł Biedrzycki i Rafał Irzyński omawiają ciekawe spółki z polskiej giełdy. Pakiet Środy z Siłą Relatywną (SzSR), a w nim: Wykład wideo "Jak inwestować siłą relatywną?" 21 stronicowy Raport PDF na temat strategii inwestowania siłą relatywną oraz jej skuteczności, zatytułowany "Siła Relatywna – Prawda czy Złudzenie". Co tydzień w środę komentarz w blogu opisujący sytuację rynkową okiem Siły Relatywnej, pozwalający prowadzić portfel z użyciem tej strategii inwestowania. Artykuły edukacyjne - praktyczna wiedza w przystępnej formie, gotowa do zastosowania. Dostęp do bieżących dyskusji w gronie innych inwestorów SPECJALNY ①: Raport"Jak inwestować w spółki dywidendowe" (dostępny od 19 maja).BONUS SPECJALNY ②: Webinar"Dobre spółki dywidendowe – jak je znaleźć i stworzyć portfel dywidendowy" (26 maja).BONUS SPECJALNY ③: Miesięczny abonament w - całkowicie bezpłatny dostęp do skanera rynku giełdowego na 1 miesiąc (dostępny od 10 czerwca 2022 r.).BONUS SPECJALNY ④: WIDEO: Inwestowanie w wartość i inwestowanie we wzrost Mieszkasz za granica, daleko od rodziny i z minimum znajomych, na których mógłbyś liczyć. Pewnie znasz to przysłowie z autopsji: „umiesz liczyć, licz na siebie”. Jakże się z tym zgadzam. Natomiast zwróćcie uwagę, że to słowa dla emigrantów nabierają nieco innego znaczenia. Dlaczego? Umiesz liczyć, licz na sobie- przyznacie chyba racje, ze często wypowiadamy to zdanie w sposób sarkastyczny, tak, aby podkreślić to, ze nie możemy liczyć na pomoc osób, które nas otaczają i ktore są nam w pewniej sposób bliskie. Wypowiadamy te słowa, gdy np rprzyjaciel odmówił nam pożyczki pieniędzy, lub okazuje sie, ze nasza kochana mama nie miała akurat czasu zająć się dziećmi, gdy ja poprosiliśmy. Myśle jednak, ze dla emigranta to przysłowie ma totalnie inne znaczenie (a nie nieco inne, ja pisałam wyżej). Jakby nie było, nie ważne z jakiego powodu decydujemy się na wyjazd, jest to ostatecznie nasz decyzja- mniej lub bardziej świadoma. Ale to my wyjeżdżamy i zostawiamy cały nasz świat za sobą, bierzemy życie w swoje ręce i wyprowadzamy się z dała od osób, dla których jesteśmy ważni,których pomoc, jak się okaże kilka lat później, mogłaby zaoszczędzić nam wielu stresów. Lecz z różnych powodów nic nie jest w stanie nas zatrzymać. Konsekwencja takiej decyzji jest życie zgodnie z tym przysłowiem! I my wypowiadając te słowa, nie mamy do nikogo pretensji. Po prostu wybraliśmy taka ścieżkę w życiu, na której nie da się przetrwać nie licząc na samego siebie. Przecież sami musimy znaleźć prace, mieszkanie, kupić auto, wysłać dzieci do szkoły, tak dostosować godziny pracy, aby zawsze można było je zawieźć i odebrać na czas. Nie mamy nikogo wokół, kto mógłby zabrać dzieciaki choćby na kilka godzin na płac zabaw lub jakiś spacer. Na zakupach nie tylko pchamy wielki wózek z zakupami, ale do tego staramy się ogarnąć nasze szkraby. Jest wiele takich sytuacji i mogłabym tu stworzyć długa listę. Oczywiście ich skala będzie uzależniona od gromadki naszych znajomych czy rodziny, ale większość z nas chyba jednak będzie zdana na samych siebie. Tak, możemy się do tego przywyczaić, po jakimś czasie już nawet nie zwracamy na to uwagi. Po prostu tak jest, i raczej nic tego nie zmieni, a nam juz to na prawdę nie przeszkadza. Jakże jestem ciekawa, jak to będzie po powrocie do Polski. Czy zmieni się u nas coś w tej kwestii czy nie? Myśle, ze po przeprowadzce będziemy mieć więcej swobody i ze nie będziemy odczuwać takiego napięcia związanego z organizacją. Ale, wszystko się okaże za pare miesięcy. Zobacz wpisy

umiesz liczyć licz na siebie